Kilka słów

O Fundacji

Cele Fundacji

Głównym celem Fundacji Humanosh jest upamiętnianie i upowszechnianie historii Sprawiedliwych wśród narodów świata, walka z rasizmem i nietolerancją oraz pomoc każdemu, kto ich doświadcza.

Kasia na tle drzew

Fundacja pomaga uchodźcom, którzy przebywają między innymi w Mirnych Domach oraz ich najbliższym poprzez ułatwienie przeprowadzenia procesu legalizacji pobytu w Polsce. Fundacja wspiera ich także w załatwianiu spraw urzędowych, pracowniczych oraz prawnych.

Humanosh organizuje także Misje Medyczne, które są istotną częścią działalności Fundacji. Wraz z grupą medyków organizowane są konwoje humanitarne, transporty ewakuacyjne i wszelkie inne formy pomocy medycznej. Więcej o misjach medycznych, możesz przeczytać w zakładce na naszej stronie.

Wszystkie działania Fundacji są możliwe dzięki darczyńcom na całym świecie. Dziękujemy za każde wsparcie.

Jak Możesz Pomóc

Cele fundacji to:

  1. Kompleksowa działalność na rzecz społeczności na świecie i zbliżania narodów,
  2. Upowszechnianie oraz podtrzymywanie kultury i tradycji narodowych wśród dzieci i młodzieży z różnych regionów świata, z poszanowaniem tolerancji i wielokulturowości,
  3. Wspieranie aktywizacji i podejmowanie działań zmierzających do integracji dzieci i młodzieży z różnych regionów świata i ich rodzin,
  4. Organizacja szkoleń, wykładów, wystaw, festiwali,
  5. Promocja i organizacja wolontariatu,
  6. Ochrona i promocja zdrowia,
  7. Przeciwdziałanie uzależnieniom i patologiom społecznym,
  8. Działalność na rzecz mniejszości narodowych i etnicznych oraz języka regionalnego,
  9. Działalność wspomagająca rozwój wspólnot i społeczności lokalnych,
  10. Wspieranie kultury, sztuki, ochrona dóbr kultury i dziedzictwa narodowego,
  11. Wspieranie i upowszechniania kultury fizycznej,
  12. Propagowanie ekologii i ochrony zwierząt oraz ochrony dziedzictwa przyrodniczego.
Kandżu Kasia
cytat

"Być wolnym to nie tylko zrzucić kajdany, ale żyć w sposób, który szanuje i wzmacnia wolność innych." - Nelson Mandela

Humanosh Kandzu Ania Franek

W znakomitej książce “Yours Truly”, AI Weiwei pisze: “Niestety, nie sądzę, aby świat kiedykolwiek był miejscem, w którym będziemy mogli żyć bez strachu. Zawsze wydaje się, że trzeba walczyć o nasze podstawowe prawa człowieka. Każdego dnia musimy walczyć – a czasem nawet poświęcać się – w naszych wysiłkach na rzecz ochrony tych wartości”.

Te słowa oraz słowa Nelsona Mandeli są motywacją dla fundacji, aby każdego dnia stać na straży, takich wartości, jak wolność, szacunek oraz miłość. Zasługuje na nie każdy, niezależnie od pochodzenia, rasy, wyznania czy koloru skóry.

Historia Kasi

Pytana: dlaczego pomagam? Odpowiadam – bo mam to w genach

Niejednokrotnie – w historii całej naszej rodziny – znaleźliśmy się w sytuacjach, które nauczyły nas wartości pomocy w życiu. Teraz chcielibyśmy przekazać te wartości innym.

Nazywam się Katarzyna Skopiec. Jestem współzałożycielką fundacji. Moi dziadkowie otrzymali tytuł Sprawiedliwych. To ma znaczenie.

W roku 2008 wraz z moim mężem Piotrem, zaopiekowaliśmy się Sonam, tybetańską dziewczynką, która przyjechała do Polski, żeby się uczyć. Obecnie Sonam jest lekarzem i moją córką.

Jej młodsza siostra Kandżu pojawiła się w naszym życiu 3 lata później i poszła w kierunku stomatologii, a w Fundacji jest wolonatriuszką i pomaga w wielu przedsięwzięciach.

Naszą rodzinę tworzą: mój mąż Piotr Skopiec oraz nasze dzieci. Piotr jest kluczowym organizatorem misji medycznych. W ramach Humanosh Emergency Medical Team aktywnie pomaga między innymi jeżdżąc na teren Ukrainy, ryzykując przy tym swoje życie. Nasze dzieci: Sonam Skopiec, Zuzanna Fiedler, Kandżu Skopiec i Franciszek Obuchowicz.

Kasia Skopiec
Mirnyj Dom

Dzięki tym doświadczeniom wiemy, jak sprawić, aby niemożliwe stało się możliwe. Wiemy, jak pomóc uchodźcom w przekraczaniu barier, które uniemożliwiają im podstawowe funkcjonowanie w naszym kraju. Wiemy, jak dokładnie postępować w przypadku dzieci, gdy załatwienie najprostszej sprawy często jest jeszcze trudniejsze ze względu na ich nieuregulowany do końca status prawny.

Moja babcia w wieku 24 lat, mając małe dziecko – moją mamę – ryzykowała życie swoje i swojej rodziny, aby uratować 39 osób. Pytana – dlaczego? mówiła – bo tak się robi.  Po prostu.

Podczas ostatnich 10 lat nauczyłam się jak

Dlatego chciałabym dzielić się swoim doświadczeniem, pomagać innym, edukować ich i uświadamiać, jak również wspierać różne instytucje – rozpoczynając od przedszkola, a na szkole wyższej kończąc.

Bo wszyscy jesteśmy dziećmi jednego świata!

Jak Możesz Pomóc

Wesprzyj działania naszej Fundacji - tylko z Twoją pomocą może nam się to udać!

Aksamitna

Założyciele fundacji aktywnie pomagają uchodźcom od ponad 15 lat. Fundacja Humanosh działa od 2020 roku, z pomocą rodziny, wolontariuszy i dzięki wsparciu darczyńców pomagamy Uchodźcom i upowszechniamy historię rodziny Wołosiańskich.

 

Naszą misją jest budowanie rzeczywistości, w której każdy człowiek czuje się bezpiecznie i godnie niezależnie od swojego pochodzenia, rasy, wyznania czy koloru skóry.

 

Tylko z Twoją pomocą może nam się to udać!

Historia naszej rodziny

12-letnia Zuzia zapytana, czy podołamy wychowaniu 14-letniej Sonam powiedziała, że jeżeli babci udało się pomóc 39 osobom, to i ona może mieszkać w pokoju z jedną Tybetanką.

Historia Chime jest niesamowita, jako 11-latka porzuciła swój rodzinny dom i uciekła przez Himalaje do Indii, gdzie poszła do szkoły. W związku z tym, że nie uczyła się najlepiej została z tej szkoły relegowana. Dla małej dziewczynki z Tybetu są w takiej sytuacji tylko dwa wyjścia – zostać prostytutką albo… krawcową.

Tutaj pojawił się kolejny problem – Chime nie potrafiła szyć. Z pomocą przyszedł jej wuj Ajama oraz Fundacja Sam Jub Ling, którzy na zaproszenie Zespołu Szkół Bednarska w Warszawie postanowili w ramach programu Multi-kulti, sprowadzić ją do Polski.

W Polsce były już jej kuzynki Sonam i Lodroma, które przyjechały wcześniej również na zaproszenie Fundacji, wujka Ajama oraz szkoły. Jak się jednak okazało w czasie podróży, przyjazd do Polski bez paszportu nie był łatwym przedsięwzięciem. Chime miała przy sobie tylko wydany przez Rząd Indii dokument podróży dla uchodźców, który nie upoważnił do wejście na pokład linii FinnAir. W końcu jednak wyleciała.

Ajam Lama nasz wujek

Chime poznaliśmy 2 maja 2008 na Placu Unii Lubelskiej w Warszawie. Przyszła na spotkanie z nami w towarzystwie swojego wujka oraz Donaty z Fundacji. Następne spotkanie było już u nas w domu, gdzie okazało się, że Fundacja Ajama szuka domu nie tylko dla osiemnastoletniej wówczas Chime, ale również o dwa lata młodszej Londromy i czternastoletniej Sonam.

Dziewczyny miały już za sobą czas spędzony w Polsce, dlatego posługiwały się w małym stopniu językiem polskim. Chime mówiła tylko po tybetańsku, słabo po chińsku, o angielskim już nie wspominając.

Zaczynały się wakacje, podczas których postanowiliśmy się dziewczynami zaopiekować. Dziewczyny stopniowo zaczęły dogadywać się z kolejnymi członkami rodziny – od mojego taty zaczynając. Nie potrzebowaliśmy wiele czasu, by zrozumieć, że dziewczynki powinny trzymać się razem. Zaczęliśmy od najmłodszej.

We wrześniu 2008 roku Sonam zamieszkała z naszą Zuzią w pokoju. Nie było nam łatwo. Wiedzieliśmy, że brakuje nam doświadczenia, działaliśmy intuicyjnie. A to był dopiero wrzesień… Opiekunami Sonam byli zupełnie inni ludzie. Nie mieliśmy żadnych dokumentów, a w naszych głowach kotłowało się wciąż jedno pytanie – co dalej?

Pani Donata w Fundacji podsunęła nam pomysł wyjazdu do Tybetu, gdzie mieliśmy poznać rodziców Sonam. Nie trzeba było nam tego dwa razy powtarzać. Niewiele się zastanawiając, pojechaliśmy w trójkę do Tybetu. Wraz z naszymi wizami oraz chęcią przejęcia opieki, zabraliśmy ze sobą zdjęcia Sonam i Zuzi, cały plecak zabawek, list Sonam do rodziców i pierścionek mojej babci, który chcieliśmy podarować mamie Sonam, a także sporządzony jeszcze przed wyjazdem akt notarialny, w którym jej tata powierza nam swoje dziecko.

Po uzyskaniu dokumentów dla Sonam, zaczęło się nasze nowe życie z trójką dzieci. Zawsze, gdy okazywało się, że brakuje nam nart, rowerów lub ubrań, znajdował się ktoś z chęcią pomocy. Marysia Kowalewska rozpoczęła akcję “Wesołe Wory”, a Ania Ambroziak pomagała ze sprzętem narciarskim i pięknymi ciuchami. Wszystko w końcu zaczęło się układać.

 

Nasza historia

Idyllę przerwała śmierć chorującej na raka mamy Sonam. To właśnie wtedy zakiełkowała w nas myśl o adopcji Kandżu – młodszej siostry Sonam. Nasza ówczesna sytuacja finansowa, nie pozwalała nam na ten krok. Na szczęście znów na swojej drodze spotkaliśmy kolejnych dobrych ludzi. Krzysztof Sajnóg pomógł nam zrealizować podróż po Kandżu, płacąc za jej bilet do Polski. Łatwo nie było, ja też nie zakochałam się w niej od razu, jednak nie potrzebowaliśmy wiele czasu, aby ta sytuacja uległa zmianie.

I tak rozpoczęliśmy kolejny rozdział naszej wspólnej podróży. Najpiękniejszej, jaką moglibyśmy sobie wyobrazić.

Historia Sonam i Kandżu

O Nas

Członkowie naszej fundacji